Znowu minęło sporo czasu od ostatniego wpisu na blogu, niemniej moje poglądy dotyczące skłonności homoseksualnych, które uprzednio przedstawiałem, pozostały nadal niezmienne. Nadal głęboko wierzę, że kroczenie pod prąd ma sens.
W tym poście chciałbym pochylić się nad samotnością i spojrzeć na nią pod trochę innym kątem. Osoby walczące ze skłonnościami homoseksualnymi muszą w szczególny sposób mierzyć się z poczuciem samotności, nie znajdując oparcia w towarzyszu życia, dodatkowo dźwigając bagaż doświadczeń.
Uważam, że samotność jest niejako wpisana w żywot człowieka; każdy z nas przychodzi na świat sam i sam z niego odchodzi. Pomimo posiadania żony/męża, przyjaciół, rodziny, wspólnoty, w pewnych aspektach życia pozostaje się osamotnionym lub niezrozumianym. Myślę, że z jednej strony samotność, to tęsknota duszy za swoim Stwórcą, która przypomina o tym, że prawdziwe i pełne szczęście czeka na nas po zjednoczeniu z Nim po śmierci. Nigdy druga osoba, nawet ta najbliższa, nie zapełni pustki związanej z potrzebą bliskości Boga. Z drugiej strony osobom żyjącym samemu często towarzyszy nadmierna koncentracja na sobie i swoich potrzebach, co wpędza w głębsze poczucie samotności i braku sensu życia.
Co jest receptą na samotność? Myślę, że miłość i ofiarowanie siebie innym. Bez względu na to w jakim stanie się znajdujemy, naszym zadaniem jest kochać. Osoby o skłonnościach homoseksualnych zostały obdarzone dużą wrażliwością, która umożliwia łatwiejsze dostrzeżenie potrzeb innych. Każdy z nas posiada unikalne talenty i zdolności, którymi może się dzielić. Osobiście odkrywam Boga i sens życia w możliwości bycia dla drugiego człowieka.
Jeśli czujesz się samotny, to może znak, żeby zastanowić się, jak mógłbyś dawać siebie innym.
Kończę cytatem Jana Pawła II: „Czujesz się osamotniony. Postaraj się odwiedzić kogoś, kto jest jeszcze bardziej samotny.”