sobota, 8 listopada 2014

Moje relacje z rodzicami

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że celowo skupiłem się w tym poście na opisaniu głównie tego, co utrudnia lub utrudniało moje relacje z rodzicami. Jednakże nie jest to powodem, dla którego miałbym ich mniej kochać lub mniej doceniać ich poświęcenie i troskę o mnie. Jestem przekonany, że w wielu dziedzinach mogą oni być przykładem postępowania dla innych rodziców.  

Od dziecka byłem bardzo związany z moją mamą. Z jednej strony jest ona osobą bardzo wrażliwą, z drugiej potrafi być nerwowa i wybuchowa. Jak wspominałem wcześniej, zbyt ambicjonalnie podchodziła do moich wyników w nauce, tak jakby od jednej oceny miało zależeć całe moje przyszłe życie. Kiedy coś się nie do końca udawało potrafiła skutecznie zrujnować poczucie mojej wartości. Przykre było to, że czułem wtedy jakby kochała mnie wyłącznie za dobre stopnie, które otrzymywałem, a nie po prostu dlatego, że jestem jej synem. W moim odczuciu moja mama wykazywała przesadną troskę o mnie i często wyręczała w wielu sprawach. Nie było to dobre, ponieważ uniemożliwiało mi stanie się bardziej odpowiedzialnym i dojrzałym człowiekiem.

Mój ojciec jest osobą zamkniętą i powściągliwą w okazywaniu uczuć czy emocji. Mam wrażenie, że przez całe moje życie był kimś w pewnym sensie obcym i niedostępnym. Jakiś czas temu byłem świadkiem pewnej sceny w autobusie: "Ojciec spytał swojego małego synka, dlaczego ten nie chce, żeby jeździł do pracy Wrocławia, na co chłopiec odpowiedział, że bardzo za nim tęskni, kiedy go nie ma. Ojciec przytulił synka, pocałował i powiedział, że też bardzo tęskni i że tylko dwa dni w tygodniu jest poza domem. Obiecał również, że wybiorą się następnego dnia na basen." Wtedy uzmysłowiłem sobie, że nie jestem w stanie odnaleźć w pamięci momentu, w którym mój ojciec przytulił mnie, albo powiedział, że mnie kocha. Nie pamiętam też, żebyśmy kiedyś razem spędzali czas lub szczerze rozmawiali o tym co czujemy. Wbrew pozorom nie powinno być to czymś ważnym dla faceta, a jednak czuję, że tego mi bardzo brakowało gdy byłem dzieckiem. 

Okres liceum był najgorszym czasem jeśli chodzi o porozumienie z rodzicami. Nie czułem wsparcia z ich strony i nie byłem w stanie im zaufać. Z kolei moja postawa wobec nich była bardzo egoistyczna - zauważałem ich istnienie, wtedy gdy czegoś od nich potrzebowałem. Relacje z rodzicami poprawiły się zdecydowanie, kiedy wyjechałem na studia. Był to czas w którym mogliśmy popatrzeć na wszystko z innej perspektywy, a ja miałem możliwość wydoroślenia, usamodzielnienia się oraz docenienia roli rodziców w moim życiu.

To co było złe między mną a rodzicami zostawiłem za sobą. Jestem im wdzięczny za to że są, za wpojone przez nich wartości oraz przekazaną wiarę. Mam świadomość, że starali się wychować mnie najlepiej jak potrafili i to na zawsze pozostanie w mojej pamięci.    

niedziela, 17 sierpnia 2014

Moje relacje z kobietami i mężczyznami

W towarzystwie dziewczyn zawsze czułem się swobodnie i bezpiecznie. Posiadały one to czego brakowało mi u chłopaków - wrażliwość oraz dawały poczucie, że zostanę wysłuchany i zrozumiany. Czasami spędzanie dużej ilości czasu z dziewczyną kończyło się niestety niewłaściwym zrozumieniem moich intencji i w efekcie jej rozczarowaniem i cierpieniem. Ze względu na moją orientację, pewne zachowania w stosunku do kobiet, które są oczywiste w przypadku mężczyzn heteroseksualnych, dla mnie oczywistymi nie były.

W gronie chłopaków czułem się zdecydowanie mniej pewnie. Irytowała mnie ich szorstkość w relacjach oraz męskie zaczepki. Powodowało to poczucie braku zrozumienia z ich strony, w efekcie prowadząc do izolacji. Mimo że sam jestem facetem, trudno było mi identyfikować się z ich towarzystwem. Wydawało mi się również, że tak naprawdę nie mam z nimi wspólnych tematów do rozmowy, bo nie interesowały mnie typowo męskie sprawy jak piłka nożna, samochody itp. Po odkryciu swoich skłonności homoseksualnych starałem się tym bardziej unikać towarzystwa facetów, żeby przypadkiem nie wyszło na jaw, że jestem inny.

Patrząc ogólnie na moje relacje widzę, że były one bardzo niedojrzałe. Nie pozostawiałem żadnego marginesu dla ewentualnych błędów ze strony innych. Wystarczyło, że ktoś uraził mnie jakimś słowem albo nawet ironicznym uśmiechem, a potrafiłem się śmiertelnie obrazić. Każdą krytykę, nawet słuszną, odbierałem jako atak. Nie potrafiłem szczerze porozmawiać o tym co psuje moją relację z daną osobą - łatwiej było się odizolować.

Dzisiaj jestem w stanie zrozumieć, że każdy może mieć gorszy dzień, powiedzieć przypadkiem coś niemiłego i nie jest to powodem do zrywania relacji z inną osobą. Staram się również teraz być ostrożny w relacjach z dziewczynami i nie dawać sygnałów, że zależy mi na czymś więcej, jeśli tak nie jest. Nie chcę już nikogo zranić. Moim kolejnym celem jest ograniczenie przebywania w towarzystwie żeńskim na rzecz heteroseksualnego męskiego, żeby wreszcie poczuć się facetem i odkryć, ile tak naprawdę mnie z nimi łączy.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Panie Boże dlaczego ja?

Po odkryciu swoich skłonności homoseksualnych miałem żal wobec Pana Boga za to, jakim mnie stworzył. Modliłem się o to, żeby mnie odmienił, jednak nic się takiego nie stało. Dziwiłem się, że pozwala na moje cierpienie i męczenie się z samym sobą. Kiedyś przeczytałem pewną opowieść, którą tutaj przytoczę:

"Żył sobie kiedyś bardzo dobry człowiek o imieniu Romoletto, który zamieszkiwał w malutkim domeczku znajdującym się nad rzeką Tybr. Pewnego dnia ów człowiek zauważył, że woda Tybru przedzierała się powoli przez drzwi jego domu. Stan taki był już coraz bardziej niebezpieczny. Jeszcze bardziej przestraszył się, gdy usłyszał radio, które co chwilę podawało komunikat: - Wszyscy mieszkający w pobliżu Tybru muszą natychmiast opuścić swoje domostwa; rzeka będzie wylewała coraz bardziej. Romoletto był człowiekiem bardzo pobożnym i pokładał wielką ufność w Panu. Ukląkł z pokorą i zaczął gorliwą modlitwę: - Panie, wybaw mnie! W pewnym momencie usłyszał płynący z góry głos: - Nie lękaj się, Romoletto! Nie zapomniałem o tobie! Był to głos Pana Boga. Romoletto wstał i jak gdyby nigdy nic zaczął wykonywać swoje codzienne obowiązki.

Około jedenastej woda dotarła mu już do ramion i Romoletto musiał się przenieść na drugie piętro. Zauważył jak obok jego domu przepływała łódź ratunkowa. Strażacy, którzy go zauważyli zaczęli krzyczeć: - Szybko, uciekaj razem z nami! Pozostawać tutaj to szaleństwo! - Nie. Mam zapewnienie z góry! - odpowiedział im ów człowiek, wskazując palcem na niebo.

O godzinie piętnastej woda zaczęła pokrywać już jego łóżko i Romoletto musiał wycofać się na strych. Przepływała następna barka i znów ktoś zawołał: - Wychodź natychmiast! Woda wciąż się podnosi! Romoletto i tym razem odmówił ostentacyjnie: - Już ja mam swojego protektora!

O siedemnastej piętnaście woda dochodziła już do rynien i Romoletto zmuszony był wdrapać się na dach. Przepływał znów jakiś ponton Czerwonego Krzyża i poszukiwał ostatnich zagubionych. Jednak i on na próżno usiłował zabrać ze sobą Romoletta. Przywarł mocno do komina jak rzep do psiego ogona. - Nie potrzebuję waszej pomocy. Mam kogoś, na kogo mogę liczyć.

Jednak woda wciąż wzbierała i wzbierała i... za dziesięć szósta Romoletto się utopił. Gdy tylko znalazł się w Raju zaczęły nim miotać furie. Przybiegł przed tron Pana Boga i powiedział: - Czy nie powiedziałeś mi, że będziesz o mnie myślał? Czy nie dziwi Cię to, że widzisz przed sobą topielca? Pan Bóg przyjrzał się mu wzrokiem pełnym dobroci. - Jak to, nie myślałem o tobie, Romoletto? Przecież wysłałem ci aż trzy barki!"

Ja podobnie do bohatera tego opowiadania oczekiwałem, że Pan Bóg uczyni cud i odmieni mnie natychmiast za sprawą moich modlitw. On wysłał mi jednak już wiele łodzi, które dopiero od niedawna zacząłem zauważać. Zawsze na mojej drodze pojawiały się życzliwe, dobre osoby, które pomagały mi powstać w trudnych momentach mojego życia. Gdy zdawało się, że nie ma nadziei, nieoczekiwanie ktoś podnosił mnie na duchu. W końcu odnalazłem grupę wsparcia Paschę, dzięki której dowiedziałem się, jak radzić sobie z problemem. Z perspektywy czasu widzę, że żadna modlitwa nie pozostaje bez odzewu ze strony Pana Boga, chociaż czasami w inny sposób niż sobie życzymy, z uwagi na nasze dobro. Kończąc zamieszczam pewien tekst:

"Prosiłem Cię, Panie, o siłę, abym mógł osiągać powodzenie.
Uczyniłeś mnie słabym, abym nauczył się posłuszeństwa.

Prosiłem Cię o zdrowie, żebym mógł dokonać wielkich rzeczy.
Uczyniłeś mnie kaleką, bym mógł czynić rzeczy lepsze.

Prosiłem Cię o bogactwo, abym mógł być szczęśliwy.
Otrzymałem ubóstwo, aby być mądrym.

Prosiłem Cię o władzę, by uzyskać szacunek wśród ludzi.
Uczyniłeś mnie słabym, abym potrzebował Ciebie.

Prosiłem Cię o przyjaźń, bym nie był sam.
Dałeś mi serce do kochania wszystkich braci.

Nie otrzymałem nic z tego, o co prosiłem.
Otrzymałem jednak wszystko to, czego oczekiwałem."


środa, 30 lipca 2014

Czy warto płynąć pod prąd?

O chęci pokonywania skłonności homoseksualnych zadecydowały w moim przypadku dwa czynniki: wiara oraz zdobyte informacje dotyczące homoseksualizmu. Każdy z nas posiada pewne narzędzie pozwalające na odróżnienie dobra od zła, którym jest sumienie. Sumienie to właśnie podpowiadało mi, że związek z innym mężczyzną nie jest czymś dobrym. Dlatego też, od czasu zdania sobie sprawy z mojej orientacji, kierowałem się tym wewnętrznym głosem. Początkowo nie było to łatwe, ponieważ uważałem, że w istocie oznacza to bycie samotnym przez całe życie.

Na podstawie zebranych informacji od osób o homoseksualnej orientacji, które poznałem, mogę stwierdzić, że osoby o takich skłonnościach wykazują wiele podobnych cech, których nie można uznać, za pozytywne ani normalne. Przykładem mogą być tutaj: trudność w relacjach z innymi, brak porozumienia z rodzicem tej samej płci, nadwrażliwość, neurotyczność, a z nią związany deficyt poczucia własnej wartości - potwierdza to przeczytana przeze mnie literatura, którą podam w przyszłych postach. Drugą istotną kwestią, o której się dowiedziałem jest krótkotrwałość związków homoseksualnych. Najczęściej związki te oparte są na seksie, a wierność w odniesieniu do nich wydaje się być pojęciem abstrakcyjnym. Ktoś mógłby powiedzieć w tym miejscu: nie spróbowałeś więc nie wiesz. No cóż, nigdy się nie dowiem, bo wolę uczyć się na błędach innych.

Jeśli chodzi o wiarę, jakiś czas temu zrozumiałem, że przykazania, które dał nam Pan Bóg nie mają na celu uprzykrzenia życia człowiekowi, ale jego dobro. Pomogło mi w tym uświadomienie sobie, że Pan Bóg nie jest surowym, niedostępnym sędzią, czekającym tylko na upadek człowieka, ale kochającym ojcem, który pragnąc dobra dla swoich dzieci nie może pozwalać im na wszystko. Wierzę, że przedłożenie Jego przykazań nad moje skłonności, pozwoliło mi uniknąć wstąpienia na złą ścieżkę, chociaż wtedy tego nie rozumiałem.

Czy zatem warto płynąć pod prąd? Dzisiaj już wiem, że warto.

wtorek, 22 lipca 2014

Trochę o mnie cz. 2

Czas studiów był dla mnie ważnym i przełomowym okresem. Konieczność opuszczenia rodzinnego miasta stanowiła krok w kierunku samodzielności i uniezależnienia się od rodziców. O ile w czasie szkoły chęć uczenia się była często czymś niezrozumiałym dla moich rówieśników, o tyle na studiach zdobyta wiedza miała w ich oczach dużą wartość. Z mojej strony możliwość pomocy innym dawała mi wiele satysfakcji. W dalszym ciągu jednak czułem strach wobec ludzi, a życie dalej podporządkowane było nauce.

W tym czasie szukałem informacji związanych z przyczynami homoseksualizmu oraz możliwością pomocy takim osobom jak ja. Ważną zmianą było pogodzenie się z moimi skłonnościami w tym sensie, że przestałem uważać je za coś, co determinuje moje całe życie. Przede wszystkim zacząłem cieszyć się z pozornie błahych i oczywistych spraw oraz doceniać to co posiadam. Pod koniec studiów wstąpiłem do Paschy, będącej grupą wsparcia dla osób walczących z niechcianymi skłonnościami homoseksualnymi. Po ponad półrocznej obecności w grupie mogę stwierdzić, że była to jeśli nie najlepsza, to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu. Jeden z kolejnych postów poświęcę na opisanie moich dotychczasowych doświadczeń z Paschą.

Aktualnie stoję przed kolejnymi studiami. Gdy porównam siebie z czasów szkolnych ze sobą w obecnej chwili, widzę milowy krok związany ze zmianą swojego myślenia i z podejściem do relacji z innymi osobami. Przede mną jeszcze spora droga do przejścia, ale wierzę, że prowadzi mnie ona w dobrym kierunku.

środa, 9 lipca 2014

Trochę o mnie cz. 1

Jako dziecko byłem zawsze grzecznym, poukładanym chłopcem i wzorowym uczniem z obowiązkowym świadectwem z paskiem na koniec roku szkolnego. O ile sam bardzo lubiłem się uczyć, o tyle ambicje mojej mamy co do moich wyników w nauce zdecydowanie nie były zdrowe i każda gorsza ocena zwykle kończyła się awanturą. I tak moje poczucie stabilizacji i własnej wartości opierało się na ocenach: dobra ocena - ‘wszystko w porządku’, gorsza ocena - ‘jestem do niczego’. Jeśli chodzi o kontakty z rówieśnikami zwykle wolałem trzymać się na uboczu.

Po przejściu do gimnazjum, jako ‘kujon’ stałem się obiektem zaczepek, a głównym uczuciem, które mi towarzyszyło był strach. W tym okresie zacząłem dostrzegać różnice pomiędzy mną a moimi kolegami. W odróżnieniu od nich, byłem słaby, nie potrafiłem się obronić, nie umiałem grać w piłkę nożną itd. Wtedy również zaczęli mnie fascynować faceci pod względem fizycznym. Pomimo to, właśnie w gimnazjum, zakochałem się w pewnej dziewczynie - niestety nieszczęśliwie. Po tym zdarzeniu moje, już i tak niskie poczucie wartości sięgnęło dna.

Tak naprawdę zdałem sobie sprawę z mojej orientacji homoseksualnej w liceum. Było to dla mnie wielkim dramatem. Z jednej strony uczucia, z drugiej sumienie mówiące, że to nie jest właściwa droga. W szkole średniej na dobre odizolowałem się od rówieśników. Był to trudny okres, szczególnie kiedy życie toczyło się w zupełnie odwrotnym kierunku niż chciałem. Czasami przychodziły myśli, że lepiej byłoby nie obudzić się już więcej… Dzięki Bogu, przetrwałem ten okres. Następnie przyszedł czas na studia, ale o tym już w kolejnym poście.

niedziela, 6 lipca 2014

Cel bloga

Zdecydowałem się na założenie tego bloga, żeby dzielić się swoimi doświadczeniami w pokonywaniu niechcianych skłonności homoseksualnych. Jeszcze nie tak dawno, sam szukałem pomocy przeglądając różne strony i blogi związane z tym tematem. W kolejnych postach postaram się opowiedzieć coś o sobie oraz kwestii orientacji homoseksualnej. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania, lub chcielibyście po prostu porozmawiać - piszcie śmiało.