Na wstępie chciałbym przeprosić Was za długą przerwę w pisaniu. Ostatni rok przyniósł wiele zmian, dotyczących pracy i mojego miejsca zamieszkania. W nowym środowisku, poznałem wiele wartościowych osób, z którymi relacje pozwoliły mi bardziej zrozumieć siebie i budować poczucie męskiej tożsamości (swoją drogą będzie to materiał na przyszłe posty). Nadal oczywiście podtrzymuję to wszystko, o czym pisałem wcześniej, nie wchodząc w żadne kontakty seksualne i żyjąc samemu.
Dzisiaj chciałbym wziąć na tapet zagadnienie cierpienia i jego sensu w naszym życiu. Jest to temat szczególnie mi bliski, w perspektywie mojej niedawnej wizyty w Klingenberg nad Menem - niewielkiej miejscowości położonej w Bawarii. Celem mojej podróży było odwiedzenie grobu, w którym spoczywa Anneliese Michel – Niemka, której objawiła się Matka Boża i poprosiła ją o przyjęcia cierpienia za ludzi, którym groziło wieczne potępienie. Wskutek przekleństwa rzuconego przez pewną kobietę, Anneliese była opętana przez sześć demonów, co w konsekwencji doprowadziło ją do śmierci. Więcej szczegółów można znaleźć w dokumencie, do którego link zamieściłem w sekcji ‘Filmy’. Historia tej kobiety bardzo mnie poruszyła i zainspirowała.
Genezą cierpienia jest bunt aniołów przeciwko Bogu, który doprowadził do strącenia ich do piekła – miejsca wiecznej kaźni i pozbawienia obecności Boga. Szatan z nienawiści do Boga i zazdrości o człowieka nakłonił Adama i Ewę do popełnienia pierwszego grzechu, skutkującego wypędzeniem pierwszych rodziców z raju. Każda kolejna błędna decyzja wolnej woli człowieka, powodująca odwrócenie się od Boga nieuchronnie prowadzi do cierpienia. Grzesząc, zaciągamy dług, który trzeba spłacić w tym lub w przyszłym życiu, a jego walutą jest właśnie cierpienie. Odpokutowanie żałowanych grzechów tu na ziemi umożliwia zmniejszenie lub uniknięcie kar czyścowych, które są nieporównywalnie większe i dotkliwsze niż te doczesne (polecam książkę Marii Simmy: ‘Moje przeżycia z duszami czyścowymi’). W powyższym zagadnieniu ująć można pierwsze znaczenie cierpienia w naszym życiu. Drugim znaczeniem jest możliwość ofiarowania naszych krzyży za grzeszników, którym można wyjednać łaskę nawrócenia oraz duszom czyśćcowym, które nie mogą sobie same pomóc. Tę postawę można znaleźć w żywotach świętych, którzy godzili się ofiarować swoje cierpienia, uczestnicząc w dziele współodkupienia. Wszystko co dobre i piękne wymaga trudu, pracy i wyrzeczeń - zanim powstanie wartościowa perła, do wnętrza muszli musi dostać się ciało obce raniące ciało małża.
Patrząc na cierpienie przez pryzmat wartości, jakie ono niesie, można zrozumieć jego sens i konieczność istnienia. W tej perspektywie, bagaż trudnych doświadczeń, zranień, niezrozumienia, odrzucenia oraz poczucia osamotnienia, niesiony przez osoby homoseksualne, żyjące zgodnie z nauczaniem Kościoła, może być paradoksalnie wielkim darem. Oczywiście niesienie swojego krzyża nie stoi w sprzeczności z koniecznością pracy nad sobą, pokonywaniem lęków i utartych schematów, tak by móc bardziej dawać siebie innym. Ostatecznie, istotą wiary katolickiej jest miłość, której poświęcenie i cierpienie może być wyrazem.
Kończąc, załączam zdjęcie odręcznej notatki, którą znalazłem w zakupionej kiedyś przez mnie używanej książce ‘Prawda o homoseksualizmie’ autorstwa J. F. Harvey’a. Jest to dla mnie jeden z przykładów, jak Pan Bóg może przemawiać, pokazując sens i słuszność drogi, którą powziąłem, i do której Was gorąco zachęcam :)